Podobno gdy za bardzo pędzimy w życiu przed siebie, to nasza dusza za nami nie nadąża i zostaje gdzieś w tyle. Z taką sytuacja mierzy się bohater książki Olgi Tokarczuk i Joanny Concejo zatytułowanej „Zaginiona dusza”. Ale czy to nie dotyczy też nas?
Po raz pierwszy sięgnęłam po tę książkę rok temu. Moją uwagę przykuła mała ilość tekstu, idąca w parze z wielością treści. Tego rodzaju treści, której nie da się przewertować i odłożyć na później. Tutaj trzeba pochylić się nad poszczególnymi stronami, najlepiej w towarzystwie miękkiego koca i ciepłej herbaty z sokiem malinowym.
W tym roku dostrzegłam ją na półce na kilka dni przed Świętami, właśnie wtedy gdy człowiek nie wie w co ma ręce włożyć. Trzeba kilka rzeczy dokończyć, inne pozamykać, a resztę zaplanować żeby potem dobrze było. A tu jeszcze prezenty, podróże, spotkania i tyle dobrego jedzenia do spróbowania. Można się zgubić, nie mówcie, że nie.
Można też wtedy zatrzymać się na chwilę i poczekać. Może na zmianę kolorów na niebie, może na wiązkę światła na szafce kuchennej, a może aż herbata porządnie się zaparzy. Albo zdrzemnąć się na godzinkę, dwie, czy nawet trzy. Albo prześledzić losy bohatera książki zanurzając się w kolory lub ich brak. Kto wie, może tyle wystarczy żeby się poukładać i odnaleźć. Niewykluczone, że wystarczy się po prostu na chwilę zatrzymać, co nie jest wcale znowu takie łatwe – coś o tym wiem. Nieraz wymaga to determinacji albo nawet odwagi. Dlatego takiej odwagi do zatrzymania się i poczekania na własną duszę życzę sobie i Wam w nadchodzącym roku.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz