Proszę Państwa, oto miś, który roczek kończy dziś! Z tej okazji, oczywiście za zgodą solenizata, postanowiłam napisać kilka słów o tym, jak to jest mieć psa w mieście. Dla mnie to było całkiem nowe doświadczenie, zupełne różne od tego, co pamiętam z dzieciństwa. W moim rodzinnym domu na wsi też zawsze mieliśmy psy i koty, ale to była całkiem inna historia. Czego dowiedzieliśmy się z Buddym o psim żywocie we Wrocławiu przez ten rok? Wielu rzeczy i chętnie się nimi podzielimy.
Ktoś mógłby sobie pomyśleć: a co mają wspólnego wędrówki w poszukiwaniu słów z psimi spacerami? Oj, nawet nie wiecie jak wiele ;)
Po pierwsze, nigdy wcześniej nie rozmawiałam z tyloma nieznanymi mi ludźmi na ulicy. Powody są różne. Niektórzy chcą po prostu podejść i pogłaskać Buddy'ego, inni chcieliby się dowiedzieć, co to za rasa. Jeszcze inni dzielą się historiami swoich psów, które bardzo często już znalazły się za Tęczowym Mostem, a oni wciąż za nimi tęsknią. Czasem bywa tak, że ktoś przez kilka minut stoi i opowiada o swoich doświadczeniach prawie ze łzami w oczach, po czym poruszony idzie dalej. Zazwyczaj ludzie są po prostu bardzo wdzięczni, że mogli się przywitać z pieskiem i podkreślają, że dało im to dużo radości. Buddy zdecydowanie podziela te uczucia.
Po trzecie, nigdy wcześniej nie znałam i ba! nie zamieniłam przynajmniej słowa z niemal wszystkimi sąsiadami jakich mamy wokół. Co prawda nie znamy się z imion, tylko z anegdotek i krótkich rozmów, ale prawie każdy z nich woła "Cześć Buddy!" na przywitanie, co jest miłe i zabawne jednocześnie. Od eleganckich pań na szpilkach, przez dzieciaki z podstawówki, po wysokich panów w dresach - wszyscy rzucają choćby miłym słowem na powitanie. Na pożegnanie również, bo chyba nie zdarzyło mi się przedtem słyszeć nawet kilka razy w ciągu jednego spaceru "miłego dnia". I naprawdę od raz robi się milej :) Zupełnie jak na poniższym zdjęciu z najlepszym kumplem, Pierniczkiem.
Najważniejszy jednak spośród tych wszystkich rodzajów kominikacji, jest próba wzajemnego zrozumienia i codzienne lekcje cierpliwości. W tym drugim zrobiłam niewielkie postępy (a chciałabym podkreślić, że nie należę do grona najcierpliwszych osób na świecie). Natomiast w tym pierwszym, to jednak Buddy przoduje, ale robimy co możemy żeby go dogonić.
Ale, ale! W urodzinowym wpisie nie powinno zabraknąć życzeń!
Żyj nam Badusiu 100 lat, niech smaczki lecą z nieba, a najlepsze patyczki same znajdują się na spacerach. Starzy niech nie będą zbyt zrzędliwi, a każdy napotkany piesek zostanie Twoim psijacielem :) Wszystkiego najlepszego!
Wszystkie zdjęcia w dzisiejszym wpisie wyszły spod obiektywu mojego chłopaka i naszego niezastąpionego fotografa Mateusza Truchla.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz